niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 1

Z perspektywy Reichel

Wpatrywałam się w ekran telefonu, czekając na przerwę. Nowy miał teraz chemię, a ja fizykę. Pani McPeat tłumaczyła właśnie coś związanego z jednostkami. Nagle, dostałam SMS. Mój telefon był wyciszony, więc nauczycielka tego nie usłyszała.

I jak ten nowy?
Hope

Uśmiechnęłam się pod nosem, na myśl o Harry'm. Był zadziorny i może inny z charakteru niż ja, ale i tak był uroczy. Wiedziałam, że Hope nie kryje się z pisaniem ze mną SMS-ów, jak to Hope, a ja wolałam żeby nas nie przyłapano, więc postanowiłam poczekać do przerwy. Spojrzałam na zegarek i w tym samym momencie zabrzmiał dzwonek. Wzięłam torbę i pakując do niej wszystko wybiegłam z klasy. Ciemnowłosa Hope czekała już na mnie. Posłałam jej uśmiech i podeszłam do swojej szafki.
- Spodobał ci się?- Zapytała bez ogródek.
- Tak, Hope.- Odpowiedziałam śmiejąc się cicho.
- Nawet go nie znasz.- Usłyszałam chichot swojej przyjaciółki. Doskonale wiedziałam, że Hope to powie. Uważała, że żeby choćby polubić człowieka, trzeba go najpierw dokładnie poznać. Hope nie ufała wielu ludziom, nie wiem nawet, czy ufała mi. Poprawiła swoją czarną koszulkę z ćwiekami i spojrzała na mnie.
- Robimy wieczorem jakiś maraton filmowy?
- Jasne.- Odparłam z uśmiechem.
- Zaproś nowego.- Rzuciła i ominęła mnie, podchodząc do cheerlederek. Pewnie znów chciała się zapisać.



Gdy tylko wróciłam ze szkoły, przebrałam się w dres i przeglądnęłam filmy które miałam. Wybrałam kilka na dzisiejszy wieczór, po czym wzięłam telefon i zadzwoniłam do Sarah. Po chwili odebrała.
- Halo?
- Urządzamy dzisiaj z Hope maraton filmowy. Wpadniesz?
- Ok. Będę o 19:00.- Rozłączyła się. Napisałam do Hope, o której się spotykamy i zaczęłam wszystko szykować. Na stoliku stojącym przy kanapie stały chipsy, słodycze i napoje. Postanowiłam pójść po Harry'ego. Pierw przebrałam się w kremową koszulkę i czarne spodenki. Związałam włosy w kitkę i wyszłam z apartamentu.
Zadzwoniłam do drzwi. Po chwili stanął w nich brunet, uśmiechając się lekko. Był ubrany tak jak w szkole.
- Hej. Wpadniesz na maraton filmowy?- Spytałam, nie dając chłopakowi się przywitać. Nie odpowiadając wszedł lekko do mieszkania i zawołał kogoś.
- Nie masz nic przeciwko, jeśli moich kilku kumpli też pójdzie?- Spytał ochrypłym głosem, przez który przeszły mnie ciarki.
- Jasne, że nie.- W tym momencie z mieszkania wybiegli najbardziej znani podrywacze w naszej szkole- Liam Payne i Louis Tomlinson.
Chciało mi się śmiać, na myśl, że oni będą oglądać z nami filmy. Z Hope, która nienawidzi podrywaczy.
Zaprowadziłam chłopaków do pokoju, i zachęciłam, aby się rozgościli. Po chwili przyszła również Hope i Sarah, która zabrała ze sobą Zayn'a. Przyjaźni się z nim od dawna, razem przeprowadzili się do Nowego Yorku. Nawet ja i Hope go lubimy, bo jest spoko i można na niego liczyć. W szczególności Sar może na niego liczyć.
Zdziwienie Hope było naprawdę duże, kiedy zobaczyła chłopaków w moim salonie. Miała na sobie czarną bokserkę i czarne legginsy. Usiadła obok Liam'a, którego nienawidziła. Nie wiem, czy zrobiła mu na złość, ale wyglądała jakby miała zaraz go uderzyć.
Sarah weszła do pokoju w towarzystwie Malika, witając się z każdym z chłopaków. Kiedy się przytulałyśmy na powitanie, spytała mnie cicho co oni tu robią. Nie odpowiedziałam, bo sama do końca nie wiedziałam.
Kiedy byli tu już wszyscy, włączyłam pierwszy film i położyłam się na łóżku, obok Malika i brunetki. Reszta siedziała na dywanie.
- Co oni tu robią, Reichel?!- spytał Zayn.
- Harry ich przyprowadził.- Odpowiedziałam równie cicho, aby reszta tego nie usłyszała. Nagle, usłyszałam dźwięk SMS'a. Od Hope.
Zabierz tych lalusi ode mnie, bo zaraz któryś dostanie!
Hope
Spojrzałam na Payn'a, który zamiast oglądać film, przyglądał się z zaciekawieniem Hope. Zaśmiałam się cicho. Właściwie sama nie wiedziałam co zrobić, ale nie mogłam ich wyrzucić z pokoju. Wtedy Harry też by wyszedł. Zapowiadał się ciekawy wieczór.

-
Hej. :)
Proszę o szczere opinie na temat rozdziału w komentarzach. Jeśli czytacie- komentujcie, bo to mega motywujące i inspirujące.
Pozdrawiam, Lilly.

poniedziałek, 3 lutego 2014

Prolog

Z perspektywy Sarah

Nowy York. Miejsce, pełne imprez i zabawy.  Ja jednak jestem tu z innej przyczyny- liceum. Mam tu znajomych. Jest inaczej, niż w Los Angeles, gdzie mieszkałam jeszcze rok temu, ale to wciąż piękne miejsce.
Każdego dnia, idąc na uczelnię zachodzę po moją przyjaciółkę- Reichel. Czasem dołącza do nas też Hope, ale ona woli chodzić własnymi ścieżkami.
Reich jest optymistką, kocha zwierzęta i sztukę. Walczy z Brittany Deans o posadę redaktor naczelnej. Wciąż pisze artykuły, czasem pytając mnie o jakiś ciekawy temat.
Znałyśmy się jeszcze zanim przyjechałam tu z LA. 
Tego dnia było ciepło, więc postanowiłam nałożyć białą bokserkę i czarne legginsy. Do tego czarną, skórzaną kurtkę. Poprawiłam włosy w lustrze, pozostawiając je rozpuszczone, i wybiegłam z pomieszczenia, łapiąc torbę.
Moja drużyna siatkarska ma dzisiaj trening, ostatni przed meczem z pobliskim liceum. Dzielimy dziś salę z cheerlederkami. Hope raz do nich należy, raz nie. Jak jej się zachce.
Podbiegłam do drzwi apartamentu Reich, a ta po chwili z niego wybiegła.
- Mamy 20 minut, możemy zajść po nowego i pokazać mu okolicę.- Powiedziała poprawiając torbę na ramieniu. Strzepała ze swojej dżinsowej kurtki jakiegoś kłaka i spojrzała na mnie wyczekująco.
- Nowego?- Spytałam zdziwiona. 
- Nie słyszałaś o tym? Do naszego hotelu wprowadził się chłopak, który od dzisiaj zaczyna naukę w liceum. Podobno jest flirciarzem. Hope mówiła, żebym mu nie ufała. Ale wiesz, jak to jest. Może okazać się miły.- Reichel podeszła pod drzwi apartamentu i zawołała chłopaka. Gdy nikt się nie odezwał od minuty, postanowiłam sama spróbować.
- Wiemy że tam jesteś, otwieraj!- Gdy chciałyśmy iść dalej, drzwi się otworzyły i stanął w nich brunet z lokami. Widziałam, jak na policzki Reich wpłynęła lekko czerwona barwa. Zmierzyłam chłopaka od góry do dołu. Miał na sobie czarne spodnie i czarną koszulkę na krótki rękaw. Jego ciemne loki lekko opadały na czoło. Zielone tęczówki wciąż się w nas wpatrywały. Nie wyglądał na onieśmielonego. Wręcz przeciwnie.
- A wy to..?- Spytał ochrypłym głosem.
- Sarah i Reichel, chodzimy z tobą do liceum.- Odpowiedziałam. Doskonale wiedziałam, że Reich się raczej nie odezwie.
Chłopak był dobrze zbudowany. Nawet pod koszulką widać było jego tors. Umięśnionymi rękami zamknął drzwi i ruszył przed siebie, wymijając nas.
- Więc mnie zaprowadzicie.- To nie była prośba, ani nawet pytanie. To było jakby oznajmienie.
Pchnął szklane drzwi i wyszedł z hotelu. Szłyśmy obok niego.
Gdy dotarliśmy do liceum, brunet uchylił drzwi przepuszczając nas w nich.
Kiedy znaleźliśmy się przy sali od chemii, chłopak zaczął rozmowę.
- Tak w ogóle, to jestem Harry.- Powiedział posyłając lekki uśmiech cwaniaka. Prychnęłam cicho.
- Nas już znasz.- Powiedziała Reichel, poprawiając torbę. Chłopak znów się uśmiechnął i wszedł za klasą do sali.

-
Hej. :)
Mam nadzieję, że spodobał się Wam prolog. Za wszelkie błędy przepraszam, jeżeli się takowe pojawiły- piszcie w komentarzach.
Wiem, że prolog jest krótki, ale w końcu to właśnie prolog, rozdziały będą dłuższe.
Może być na razie trochę nudno, ale to dopiero początek :D.
Proszę o wyrażanie swego zdania w komentarzach, oraz zadawanie tam wszelkich pytań, odpowiem z chęcią!
Pozdrawiam, Lilly.